Na śniadanie…tort szpinakowy-Kamila Mitek
Ile początków czeka nas w życiu? Znasz to? Układasz sobie życie, czujesz się spełniona i wdzięczna za każdy dzień, a nagle to wszystko osuwa się spod nóg, pęka niczym bańka mydlana. Twoje wszystko staje się wspomnieniem, a na rogu czeka nowy początek. Znajdziesz siłę, by wstać z kolan i na nowo odkryć siebie?
Joanna Lisek właśnie znalazła się na życiowym zakręcie. Rozwód z mężem to moment zwrotny w jak dotąd poukładanym życiu kobiety. Teraz ona musi stanąć na własnych nogach i nauczyć się żyć w nowej rzeczywistości. Jej życie niemalże w całości było zdominowane przez męża, co teraz utrudnia jej odnalezienie się w roli samotnej matki. Codzienność zdaje się mieć większy ciężar niż dotychczas, a Asi ciężko przestawić się z roli podwładnej na panią własnego losu. Małe przeszkody mieszają się z tymi poważniejszymi. Posklejane włosy, a może typowe męskie naprawy, wszystko może być wyzwaniem.
Jak wiadomo, nieszczęścia chodzą stadami, a samochody psują się w najmniej oczekiwanym momencie. Joasia przekonuje się o tym dość boleśnie. Trafiając do warsztatu, nie ma pojęcia, że o to jej samochodem nie zajmie się poczciwy właściciel tego przybytku, a umięśniony, pokryty tatuażami posiadacz blizny biegnącej od kącika ust po samo ucho. Kimże jest tajemniczy Szrama? Kobieta będzie o tym sporo myślała, choć w jej głowie poza rzeczonym mechanikiem dziać się będzie o wiele więcej. Jedno zaproszenie wyprowadzi ją z powoli budowanej równowagi. Czy uda jej się sprostać wszystkim zadaniom rzucanym przez los?
Na śniadanie… tort szpinakowy nie przyciąga tylko oryginalnym tytułem i apetyczną okładką. Opis zapewnia dobrą zabawę i masę pozornie nieznaczących zdarzeń, które stworzą niesamowitą całość. Czy tak faktycznie było?
Jedno jest pewne, Kamila Mitek ma niesamowitą lekkość w piórze. Potrafi opisem i świetnie skrojonymi, naturalnymi dialogami przyciągnąć czytelnika. Za iskrę zainteresowania w zamian otrzymujemy spójną i niezwykle życiową opowieść, która może nas zaskoczyć i na stałe przykleić do naszych ust uśmiech. Co w trawie piszczy? Zrównoważona mieszanka humoru i życiowych perypetii samotnej matki i kobiety, która na nowo musi zbudować wszystko. Od codzienności i organizacji czasu dla dziecka i siebie, po odbudowanie pewności siebie, kawałeczkami zabieranej jej przez męża.
Myślisz sobie ot, kolejna książka o rozwódce, której nowa miłość wszystko naprawi. Nic bardziej mylnego, zanim do akcji wkroczą jakiekolwiek uczucia, my zdążymy pokochać Joasie i jej syna, byłego męża co najmniej z tysiąc razy wysłać na drzewo i dać się ponieść tej rzece pełnej humoru i prozy życia. Autorka dba niemalże o każdy element, równocześnie otulając nas pięknem i wielowarstwowością swojej opowieści. Tworzy historię pełną emocji, życiowych problemów i przyjaźni, która jest w stanie stanąć w szranki nawet z najgłupszym planem w dłoni.
Bohaterowie
Od pierwszych stron zachwyciła mnie postać Joasi. To niemalże chodząca emocja. Jest niezwykle wrażliwa, ciut rozedrgana i pełna kobiecego uroku. Urzeka delikatnością i początkową nieporadnością, która jest zalążkiem wszystkich zdarzeń. Przyjemnie jest przyglądać się, jak ogromne zmiany zachodzą w niej na przestrzeni powieści. Na śniadanie… tort szpinakowy dzięki lekkości, subtelnemu poczuciu humoru i dawce zdarzeń przyprawiających o łezkę w oku jest idealnie skrojoną opowieścią, dającą czytelnikowi masę dobrej zabawy. Joasia może symbolizować każdą kobietę. Czasem zagubiona, nieporadna i wciąż walcząca o bycie sobą. Łatwo się z nią utożsamić, a jeszcze szybciej zaprzyjaźnić.
Gdy mowa o przyjaciołach. Cóż, chyba każdy chciałby mieć blisko siebie tak oddanych, lojalnych i pomysłowych przyjaciół, jakich posiada Asia. Ich dobre chęci wprowadzą spore zamieszanie, ale czy nie o to chodzi? Ola nie będzie próżnować i bez głębszego zastanowienia zrealizuje swój plan, dbając, by życie Asi w końcu nabrało kolorów. Ola i Sasza szturmem zdobędą wasze serca i zarażą pozytywną energią.
Tort, wesele i pełen humoru los
Na śniadanie…tort szpinakowy to opowieść ciepła, zabawna i przyjemnie kojąca trudy ciężkiego dnia. Czyta się ją na jednym oddechu, zaśmiewając się w głos i wzruszając. Kibicowałam Asi w jej przemianie i wierzyłam, że odnajdzie w sobie siłę oraz dostrzeże szansę na spełnienie marzeń. Powieściopisarka zadbała o lekkość fabuły, ale również i przekaz, porusza bowiem temat stereotypowego oceniania ludzi po ich wyglądzie, czy pierwszym wrażeniu. Zwraca uwagę na problemy, z jakimi zmaga się samotna matka i osoba, która wcześniej podporządkowana była komuś niemalże w każdym aspekcie swojego życia.
Jednak poruszanie głębszych tematów, nie zabija fabuły i nie obciąża tej lekkiej formuły. Autorka udowadnia, że można stworzyć historię lekką, przyjemną i równocześnie prawdziwą i pouczającą. Ja przepadłam w delikatności głównej bohaterki, w pomysłowości jej przyjaciółki i w smaku tortu szpinakowego, który jest równie nieoczywisty, co Szrama i fabuła tejże powieści. Na plus zaliczam kreacje postaci, pomysł na historię i jej prowadzenie oraz emocje, którymi została utkana. Na śniadanie… tort szpinakowy jest powieścią dla miłośników ciepłych i przepięknie życiowych opowieści z nutką humoru. Przekonana całkowicie, czekam na kolejne powieści spod pióra Kamili Mitek.
Jeden komentarz
MizeriaKulturalna.pl
Okładka wygląda jak z poradnika z przepisami, nie domyśliłabym się, że to powieść o rozwódce. 😀