Do szpiku kości-Kinga Wyskiel
Życie to niezwykle krucha materia. Wystarczy chwila, by już stać na granicy. Jeden krok i wydajesz ostatnie tchnienie. To właśnie w tym momencie najbardziej walczysz o swoje tu i teraz, o serie oddechów i kolejnych lat, których już nie zmarnujesz. Tylko czy potrzebny ci ten ciężar, by dostrzec, że życie ucieka niepostrzeżenie i od ciebie zależy czy nadążysz za jego rytmem?
Marek mimo młodego wieku ma sporo doświadczeń. Do tej pory czerpał z życia garściami, nie martwiąc się o przyszłość czy uczucia innych. Jego rodzice są dalecy od ideału troskliwości, chłopak wygląda na twardego, ale w głębi duszy brak zainteresowania z ich strony go boli. Sztuka napędzała go do działania, nią żył i to wśród niej dowiedział się o najgorszym. Białaczka szpikowa w ostrym stadium. Jego jedynym ratunkiem mógł być przeszczep. Na szczęście znalazł się dawca i chłopak odzyskał zdrowie. Tak bliskie spotkanie ze śmiercią wywarło na nim ogromny wpływ. Postanowił się zmienić i odszukać osobę, której zawdzięcza drugie życie. Ta jednak chce pozostać anonimową.
Emilia to dziewczyna z charakterem. Potrafi walczyć o swoje i przeciwstawić się niemal każdemu, oprócz swego własnego ojca, który jest tyranem. Dziewczyna chce zapomnieć wiele wydarzeń ze swego młodego życia, a najprostszym rozwiązaniem okazuje się ucieczka. Splotem wydarzeń trafia na Marka, który ratuje ją z opresji, jednak ona chce trzymać się od niego z daleka. On ma jednak inne plany wobec niej. Krok po kroku ich los układa się w jedność, ale jedno małe kłamstwo niweczy wszystko. Czy będą w stanie odnaleźć się na nowo i wybaczyć sobie błędy? Co łączy tę dwójkę tak doświadczonych przez los młodych ludzi?
Do szpiku kości to kolejna moja randka w ciemno. Tekst po raz pierwszy czytałam podczas konkursu literackiego Wydawnictwa Inanna. Już wtedy emocje wirowały dookoła, sprawiając, że nie mogłam przestać myśleć o fabule, bohaterach i głębi. Czy teraz gdy emocje już opadły, a ja ponownie mogłam zasiąść do lektury Do szpiku kości coś się zmieniło?
Dostrzegam odmienność tej historii. Wątek romantyczny stanowi trzon całej historii, ale to cały wachlarz wydarzeń i napotkanych ludzi sprawia, że ta opowieść nabiera głębi. Powietrze wypełniają iskry rodzącego się uczucia i niedopowiedzeń. Łatwo wyczuć niepewność i ciężar przeszłości, którą oboje mają niezwykle barwną. Do szpiku kości to przede wszystkim styl, który niemalże od razu wprowadza nas w historię i pozwala ją poczuć każdą komórką ciała. Jest płynny i realistyczny, a przy tym nieprzesadzony i wiarygodny. Autorka zadbała o detale, tworząc wciągającą fabułę z wieloma zwrotami akcji, które nie pozwalały na odłożenie powieści choćby na chwilę. Umiejętnie splotła różne charaktery i życiowe tragedie, które robią wrażenie na czytelniku i zdają się nie obciążać całkowicie bohaterów.
A właśnie gdy już mowa o bohaterach. Powieściopisarka zadbała o ich różnorodność, naturalność i autentyczność. Widać zmiany, jakie w nich zachodzą, ale łatwo też wyczuć ciężar trudnej przeszłości i naznaczenie ciężką chorobą, ledwo wygraną szansę na nowe życie. Kinga Wyskiel znalazła złoty środek, łącząc gorzki smak życia z pięknem rodzącego się uczucia. Do szpiku kości czyta się niezwykle szybko, a bohaterów z łatwością można umiejscowić w realnym świecie. To może spotkać każdego, dziać się gdzieś niedaleko, dzięki temu zarówno Marek, jak i Emilia łatwo zawładną waszym umysłem, a ich losy wciągną was niepostrzeżenie.
Miłość, przeszłość, nadzieja…
Ostatnio rzadziej sięgam po powieści, w których jednym z głównych elementów jest choroba, jednak często nieświadomie ten wątek przewija się tam, gdzie rodzą się uczucia, więc nie da się go uniknąć całkowicie. Autorka udźwignęła ten ciężar, dzięki czemu całość czyta się z zaciekawieniem, ale i odczuwa potrzebę refleksji. Tak jak wspominałam, Do szpiku kości to emocje i równowaga między wydarzeniami złymi i dobrymi. To historia, która pokazuje, jak ważne jest wsparcie, w każdej chwili życia i jak wiele zniszczyć może brak uczuć ze strony rodzica.
Mówią, że czas leczy rany, że któregoś dnia będzie lepiej, lżej, ale nic takiego się nie dzieje. Czas jedynie sprawia, że ból staje się codziennością i przez to się do niego przyzwyczajamy.
Los nie szczędził im ciosów, jednak podnosili się z kolan i walczyli o swoje. Choć nie wierzyli w miłość, ona o nich nie zapomniała i pojawiła się znienacka. Nic nie dzieje się za szybko i bez przyczyny. Podwójna perspektywa pozwala na szersze poznanie Marka i Emilii, ich przeszłości, teraźniejszości i oraz widoków na wspólną przyszłość. To historia dla osób lubiących emocje, opowieści z życia wzięte, pełne wzlotów i upadków. Rzeczywistość w starciu z młodością i nadzieją. Polecam całym sercem.