Wschodni płomień-Patrycja Żurek
Miłość zdaje się nie patrzeć na czas i miejsce. Uderza z tylko sobie znaną siłą wtedy, gdy uważa to za słuszne. Człowiek składa się jednak z milionów zdarzeń i tchnień, które czasem nie układają się w nic poza cierpieniem i zamykaniem się w sobie. Czasami, więc miłość tli się gdzieś głęboko i czeka na lepszy czas, który pozwoli zapłonąć jej na nowo.
Sergiusz i Mei, ich losy połączyła szkoła. On w połowie Rosjanin, Ona w połowie Japonka. Pierwsze spotkanie nie sugerowało, że w ich duszach zapłonie wschodni płomień. Każde kolejne spotkanie, wspólnie spędzany czas łączyło ich jednak coraz bardziej, a uczucia powoli wypełniały ich żyły. Ich miłość nie należała jednak do łatwych. Młodzi postanowili uciec, by móc żyć według własnych zasad.
Umówiona godzina i miejsce spotkania, miały być nowym początkiem, a złamały serce. Sergiusz nie pojawił się na spotkaniu, a Mei dała się namówić ojcu na wyjazd do Japonii. Los i miłość nie poddają się tak łatwo, czekają na kolejną szansę, by działać. 20 lat później ich drogi ponownie się przetną. Czy uczucia tak silne przed laty, są w stanie przebić mur wielu lat niedopowiedzeń i żalu? Życie ich nie oszczędzało, a ponowne spotkanie może otworzyć zarówno stare rany, jak i drzwi, za którymi czeka miłość i akceptacja.
Wschodni płomień poznałam w ciemno. Dostałam w swoje ręce tekst, bez opisu, bez okładki. Zaczęłam czytać i wsiąknęłam w ten świat całą sobą, krok po kroku idąc ścieżkami zapisanej przez bohaterów historii. Co porwało mnie w tej opowieści najbardziej?
Patrycja Żurek ma ciekawy styl pióra. Potrafi w lekki sposób dosięgnąć wielu emocji, ubrać w nie historię i sprawić, że czytelnik pomimo poruszania ciężkich tematów wciąż chce być częścią losów poszczególnych bohaterów. Wschodni płomień to opowieść o miłości i jej sile, o akceptacji i przeciwnościach losu, które każdy z nas spotyka nas na swojej drodze. Autorka udowadnia, że miłość, która choć silna, nie zawsze od razu podnosi się do walki. Nawet silne uczucie pielęgnowane złymi emocjami, bólem i rozczarowaniem musi stać za murem niepewności i strachu przed kolejnym złamaniem serca.
Pełna sekretów rodzinnych, niedomówień i cierpienia opowieść zostawi w czytelniku piętno. Sprawi, że emocje skrywane tak wiele lat staną się nieobliczalną falą. Bohaterowie, zakochując się w sobie, byli innymi ludźmi. Gdy los łączy ich ponownie, żadne z nich nie jest tym sprzed lat. Czy uczucie mogło wraz z nimi przetrwać? Sergiusz już nie wygląda tak samo, a jego los naznaczyło wiele złego. Mei zmaga się z chorobą matki. Ich ponowne spotkanie może stać się mostem do wspólnego szczęścia, ale i otworzyć stare rany, które dziewczyna wciąż nosi w sercu.
Wschodni płomień, a bohaterowie…
Autorka pokusiła się o trudny zabieg. Bohaterów poznajemy przed wszystkimi zawirowaniami, możemy ich polubić i z ciekawością spoglądać na ich dalsze losy. Później jednak ma się wrażenie, że spotykamy zupełnie różne osoby. Los nie ułatwia im powrotu do tego, co znajome i dające nadzieje na lepsze dni. Tu emocje mieszają się z rozgoryczeniem, brakiem pewności siebie i widmem wielu niedokończonych kroków.
Czytelnik na własne oczy widzi, jak bohaterowie przyjmują kolejne ciosy, starają się wśród bólu i złych wyborów dostrzec dla siebie szanse. Nie jest to łatwe, ale wciąż realne. To właśnie realność i specyfika problemów, z jakimi przychodzi im walczyć, najbardziej przyciągają. Autorka zadbała, by fabuła nie tylko zaciekawiała, ale i pozostawiała lekki niedosyt, zmuszała do refleksji i pochylenia się nad problemem. Wyszło jej to świetnie.
Wschodni płomień nie jest idealny, ale czy musi taki być? Wystarczy dać się porwać fali emocji, która zabierze was w podróż, w której to miłość przezwycięża niemal każdy ból. Nie zważajcie więc na potknięcia bohaterów, czy ich zachowanie, którego nie jesteście w stanie pojąć, wczujcie się w tę opowieść.
Ocena: