Seks, nie miłość-Vi Keeland
Czasami uczucia lubią płatać nam figle. Pojawiają się w najmniej oczekiwanym momencie. Od nas zależy, czy poddamy się losowi, czy jednak uparcie tkwić przy swoim. Przeszłość i teraźniejszość, obie nafaszerowane są problemami. Jak wśród nich odnajdzie się iskra namiętności?
Natalie do niedawna była żoną Garretta i macochą Izzy. Wszystko zmieniło się w mgnieniu oka za sprawą długów mężczyzny i jego odsiadki. Nagle Nat została rozwódką, która musi poradzić sobie z murem, jaki wokół siebie zbudowała jej pasierbica. Szczęśliwie w jej grafiku pojawia się chwila oddechu, wesele przyjaciółki. To tam po raz pierwszy jej drogi skrzyżują się z Hunterem.
Hunter to typ lovelasa. Stroni od kobiet tylko, gdy te oczekują od niego zaangażowania i związku. Bezpruderyjny, zabójczo przystojny i pewny siebie mężczyzna, który wie co powiedzieć i zrobić, by każda była jego. Na co dzień oddaje się pracy, która całkowicie pochłania jego myśli. To jego jedyna obrona przed przeszłością. Na weselu znajomych poznaje Natalie, kobietę, która nic od niego nie chce.
Sporo alkoholu później, Natalie budzi się z Hunterem w jednym łóżku. Wychodząc, zostawia mu fałszywy numer telefonu. Dziewięć miesięcy później okazuje się, że chemia między tą dwójką wciąż pali żywym ogniem. Ona znowu raczy go fałszywym numer, jednak Hunter nie podda się tak łatwo.
Nie wspominam już nawet o tym, że Vi Keeland jest moim pewnikiem czytelniczym. Po jej powieści sięgam zawsze bez namysłu i choć autorka miewa słabsze podejścia, nigdy nie zdarzyło się, że książka spod jej pióra sprawiła mi zawód. Jak jest tym razem?
Seks, nie miłość przeczytałam stanowczo za szybko. Historia Natalie i Huntera ujęła mnie lekkością, humorem i ciekawą kreacją pierwszoplanowych postaci. Autorka umiejętnie w teraźniejszość obojga wplotła to, co ukształtowało ich postawę i podejście do związków, uczuć i otwierania się na innych. Nie tylko Nat i Hunter są tu istotni. Niemal każda osoba, scena, szczegół ma znaczenie dla całości fabuły.
Vi Keeland nie zapomina o emocjach, których i tu nie brakuje. Między bohaterami iskrzy tak, że wystarczy podłożyć trochę drewna i ogień gotowy. Różnice charakterów, podejście do życia, czy skrywane tajemnice, wszystko wywołuje wachlarz emocji i sprawia, że książkę pochłania się jednym tchem. Dałam się ponieść historii, z zapartym tchem śledząc nie tylko rozmiar ogniska, ale i wszystkie przeszkody mogące zakończyć całą zabawę.
Seks, nie miłość bawi, rozpala zmysły i wkurza przeogromnie. Choć do najlepszych powieści spod pióra autorki mu ciut brakuje, to nie umniejsza to przyjemności z czytania. Wszystko jest tu w stylu Vi. Niespiesznie prowadzona akcja, kilka podmuchów gorącego wiatru, który raz po raz rozpala atmosferę i doza humoru, bez którego jej powieści nie byłyby tak wciągające. O dziwo to Hunter zaskoczył mnie mocniej, ale Natalie również ujęła mnie swoją osobowością.
Jeśli właśnie szukasz powieści, która ma cię odprężyć, otulić dobrym humorem i rozpalić zmysły świetnie skrojonymi scenami miłosnymi to Seks, nie miłość jest dla ciebie. Lekka, wciągająca i przyjemna powieść, w której to nie seks a przeszłość i przyszłość stanowią podwaliny tej historii.