Kosmiczne bobry i zemsta księżycowej szarańczy-Krzysztof Piersa
Istnieje legenda mówiąca, że gdy stajesz się bohaterem, to ten, którego ocalisz, musi oddać ci, co twoje pomimo uprzedzeń, jakie do ciebie żywi. Tak mogłaby się rozpoczynać ta historia, ale dalej jest tylko ciekawiej. Po co skupiać się na początkach?
Sześć planet, które tworzą świat, w którym największym zagrożeniem ostatnich czasów są ataki księżycowej szarańczy. To w takich warunkach żyje i walczy Yonzi Chamarovitch. Konstruktor i pilot „Kolosa” największego robota bojowego, który już raz odparł atak rzeczonych szkodników. Powinien być traktowany, jak na bohatera przystało, jednak bycie Mik-Makiem nieco utrudnia jego poważne traktowanie przez niemal każdego spoza kręgu pobratymców. Na szczęście Cesarz nie ma wyboru i mianuje małego futrzaka szefem wyprawy, podczas której mają zdobyć materiał na kolejne roboty.
Zasilenie armii wynalazkami Yonziego mogą dać cień nadziei na wygraną w kolejny starciu. Drużyna złożona z ludzi i Mik-Maków wyrusza w podróż, która z pewnością skończy się wybuchem. Na efekty nie trzeba długo czekać. Awaria statku doprowadza do sporych komplikacji, które szybko trzeba pokonać. Tylko jak tego dokonać, gdy porwano przywódcę? Czas kończy się nieubłaganie. Czy załoga odbije Yonziego i zdąży uratować Sorę?
Wystarczy jedno spojrzenie na tytuł i każdy lubujący się w fantastyce czytelnik poczuję tę przemożną siłę, która zacznie wchłaniać jego zmysły. A co jeszcze skrywają Kosmiczne bobry i zemsta księżycowej szarańczy?
To z pewnością nietuzinkowa odsłona tego, co można odnaleźć w innych powieściach tegoż gatunku. Autor zadbał o różnorodność bohaterów. Sprawił, że jednych lubimy z łatwością, gdy inni muszą zasłużyć na naszą uwagę i sympatię. Całość czyta się świetnie. Niezwykłe wyczucie w tworzeniu światów i powolne uchylanie zwyczajów, różnorodności i historii tych miejsc wyszło pisarzowi nad wyraz dobrze. To dopracowany element całości, więc uczucie niedosytu z pewnością zagości u wielu z was.
Już wielowątkowość powieści powinna utwierdzić nas w przekonaniu, że mamy do czynienia z czymś, co z pewnością nie jest debiutem, a może? Cóż jakby nie patrzeć na Kosmiczne bobry, to pochwalić trzeba ogromny zasób słownictwa autora i umiejętność wplatania w historię wątków trudnych emocjonalnie i warsztatowo. Budowanie świata, wątki pojawiające się płynnie i zazębiające się w fabule, a do tego ciekawa kreacja postaci stanowią o kunszcie i dają gwarancje ciekawej przygody.
Kosmiczne bobry, czyli bohater inaczej…
Można się śmiać, ale główny bohater z każdą stroną zyskuje nasz szacunek i sympatie. Odkrywamy go wraz z ludźmi, którzy od początku są uprzedzeni do jego pozycji w drużynie, ale dość szybko zapominamy o różnicach między postaciami i cieszymy się ich przygodami, które na zmianę mogą wpisywać się w powieści dla młodzieży i po chwili zaskakiwać brutalnością. Wychowani w skrajnie różnych środowiskach, trafiają na siebie i odnajdują przyjaźń tam, gdzie najmniej się można jej spodziewać.
Ich relacja napawa optymizmem, który towarzyszy nam przez całą lekturę. Tak różni, a jednak potrafią połączyć siły w imię większej sprawy. Różnorodność napędza akcje, tworzy jakość i uzależnia, a nam nie pozostaje nic innego jak tylko sięgnąć po kolejne odsłony tej opowieści. Kosmiczne bobry nie tylko pozostawiają nas w zawieszeniu, ale i tworzą nowe pytania. Na odpowiedzi przyjdzie nam jednak poczekać.
Nierówności społeczne, prześladowanie i wiele więcej. Całość skryta pod osłoną zakręconej, barwnej i humorystycznej opowieści, która wciąga pomysłem na fabułę i wykonaniem. Choć momentami razi korekta, to Kosmiczne bobry bronią się treścią, która swym drugim dnem zachwyca równie mocno, jak pierwszym planem.